Zgaduj-zgadula…

Jadąc wieczorem chyba tydzień temu S86 za EC Będzin i żyletą w stronę Katowic zauważyłam złowrogie znaki mówiące o robotach drogowych. Pomyślałam, co u licha remontuje się w taką pogodę? A dodam, że były to te kryzysowe dni, w których lód zaczynał mrozić nie tylko ulice, ale i krew w żyłach na sam widok naszych mobili.

I faktycznie, dzień później zastałam przemiły korek ciągnący się już od „Żylety”, który połączył się z jeszcze sympatyczniejszym, aczkolwiek tradycyjnym, więc do przewidzenia korkiem do samych Katowic.

Jadąc raz późniejszą porą do klienta, zauważyłam w tym miejscu robotników rozkładających pod Małobądzką rusztowania, jednak wieczorem po jednych (rusztowaniach) i drugich (robotnikach) śladu nie było. Korek natomiast pozostał.

Dziś z kolei zwężka dosięgła swymi znakami również prawego pasa S86 prowadzącego z Czeladzi do Katowic. Pytam więc Was, drodzy użytkownicy S86, i Was, jeszcze drożsi drogowcy, czemu ta zwężka ma służyć? Czy faktycznie most będzie remontowany? Zimą? Jeśli tak, gratuluję pomysłu, nadgorliwości i marnotrawstwa pieniędzy.

Tajemniczy prawy pas

O pasach ciąg dalszy… Niedawno zakończył się remont wiaduktu nad S86 w ciągu Piłsudskiego i Baczyńskiego (Sosnowiec-Milowice). Jakże miło, gdyż akurat z dniem zakończenia remontu musiałam przedłużyć moją i tak przydługawą trasę do pracy i z pracy Sosnowiec-Mikołów-Sosnowiec o Zagórze. Fakt, przejazd na wysokości CH Dąbrówka i sklepu IKEA przyprawia nieraz o siódme poty, a tu jeszcze konkretny zator przy pierwszym zjeździe na Sosnowiec. Do Sosnowca znaczy, wiem.. 😉

Na szczęście wraz z końcem remontu wspomnianego wiaduktu zatorowy problem został w miarę zażegnany. Jadę więc jak bozia kazała środkowym pasem, wyprzedzając co wolniejszych, a raczej co wolniejsze autobusy, mijam rozwidlenie koło salonu samochodowego do centrum Sosnowca i… patrzę i nie dowierzam. Cały prawy pas wolny. Cały. Jak okiem sięgnąć, a sięgam – przyznam – jeszcze dość daleko. Zjeżdżam więc, rozkoszując się pustą w godzinach szczytu S86 (sic!).

Jak to się dzieje, że podobnoż najruchliwsza w Polsce droga bywa pusta jak mój portfel przed dziesiątym? Jak mniemam, każdy obawia się kierowców zwalniających przez zjazdem na Pogoń lub dołączających się z tegoż miejsca. Aż mnie korci, by napisać: I słusznie. Jednak ci kierowcy pojawiają się tak rzadko, że prawie zawsze mogę przemknąć tamtędy bez przeszkód.

Pisząc te słowa, już wiem, że dziś pewnie utknę w tym miejscu, gdyż wychwalane przeze mnie miejsca zawsze robią mi psikusa. Cóż, mówi się trudno i jedzie się dalej! Lub stoi 😉

K-ce, czyli Korkowice

Pierwszym tematem miało być słów kilka o podobnoż ‘najlepszych’ kierowcach w Polsce, czyli… Kto zgadnie, o kim mowa? Kto się przyzna? ;). Jednak nie, nie o tym będzie rzecz, a o Katowicach i ich ciągle przeciągłym centrum.

Jadąc we wtorek przez miasto – kto jechał, ten wie – utknęłam po pachy. A w zasadzie od kół aż po dach mej zacnej czarnej foki. Chcąc nie chcąc, musiałam podjechać na Mikołowską. W ulubionym mym Szczytowaniu ostrzegali, że ‘korek, wszędzie korek’, nastawiłam się więc na samochodowe przepychanki. Nastawienie bowiem (te dobre, oczywiście) to jedyny klucz do przebrnięcia przez każdy korek.

Przesuwając się wolno Mikołowską do celu, zastanawiałam się już nad powrotem. A że mieszkam w Sosnowcu, w wielkopłytowym ‘apartamencie z widokiem na K-ce’, i słynę z opatrzenia sobie niezliczonej ilości dróg powrotu „tak w razie..”, powoli zaczęłam oceniać te najtrafniejsze:
– powrót na A4 i węzłem Murckowskim na S86 odpada – mówili, że zakorkowane,
– wjazd na Średnicówkę, tunelem lub nie, i S86 odpada – zakorkowane,
– przez Siemy jakoby za daleko.

Pozostały więc Bogucice. ‘Wjadę na Katowicką, Leopolda i już jestem na Dąbrówce’. Wyjeżdżając na Mikołowską, utknęłam, ale to przecież tradycja, więc nerwy do konserwy. Sokolska – stoimy. Doczekałam kolejnego Szczytowania w tym korkowisku, dowiadując się dokładniej, dlaczego stoimy. Stłuczka w tunelu. ‘Przecież jest jeszcze rondo, skąd więc taki korek?’ Mimo iż teoretycznie zapchany powinien być pas do skrętu z Sokolskiej w prawo, to stoją wszyscy. My na wprost też. Ano, drodzy Państwo, jak tu wjechać na skrzyżowanie na zielonym, skoro przed nosem sznur aut jadących prostopadłą Chorzowską w stronę tunelu/ronda. No.. ‘jadących’ to za dużo powiedziane. Stojących.

Na tym nastawienie moje (te dobre, oczywiście) się powoli kończyło. Problem wielki, ale czy rozwiązaniem, choć tylko częściowym, nie byłoby, aby panowie mundurowi stanęli na Chorzowskiej i wpuszczali na skrzyżowanie tylko tych, co pewne będzie, że pojadą dalej? Wówczas stałaby tylko Chorzowska, nie Sokolska. No może też prawy pas Sokolskiej… Ale zawsze coś do przodu. A tu solidarność korkowa, jak wszyscy to wszyscy.

Kiedy już przejechałam skrzyżowanie Katowickiej z Korfantego, kolejny ‘zonk’. Stoimy. Z powodu zwężki w okolicy Markiefki. Tu już jednak emocje opadły, gdyż czas spędziłam na zastanawianiu się, dlaczemu tuż za skrzyżowaniem ulica ta jest szeroka na dwa auta, a wszyscy stoją po lewej stronie. Może jakiegoś znaku nie zauważyłam? Nie jeżdżę tamtędy, to fakt.. Potem okazało się co się okazało, kto jeździ, ten wie 🙂
Z godzinnym opóźnieniem dojechałam do domu. Przynajmniej poznałam Katowicką 🙂

Krótko i na temat (ale nie obiecuję..)

Jestem Bromba. Mam fokę. Szusuję po tym świecie 3 rok, przemierzając w tę i nazad najbardziej oblegany fragment „Gierkówki” i „Wiślanki”, pokonując je – w zależności od posiadanego w danym momencie dziejowym środka transportu, natężenia i humoru – w czasie od 40 do 200 minut (no ok, w przypadku 200 minut to nie ja pokonuję, lecz jestem pokonywana).
Jako że o świstek uprawniający do kierowania starałam się hm.. jakiś czas, dlatego teraz staram się jak mogę, aby był on przy mnie jeszcze dłużej. No ale miało być krótko i na temat.. Postaram się opowiedzieć Wam kilka historii o tym, jak jeździ się po Śląsku, czym się jeździ i po czym (i nie chodzi tu o procenty). O sprawach techniczno-elektronicznych będzie raczej niewiele, bo się nie znam wcale, ale w naszym śp. Golfiku szyberdach naprawiliśmy, a to już chyba coś 😉