K-ce, czyli Korkowice

Pierwszym tematem miało być słów kilka o podobnoż ‘najlepszych’ kierowcach w Polsce, czyli… Kto zgadnie, o kim mowa? Kto się przyzna? ;). Jednak nie, nie o tym będzie rzecz, a o Katowicach i ich ciągle przeciągłym centrum.

Jadąc we wtorek przez miasto – kto jechał, ten wie – utknęłam po pachy. A w zasadzie od kół aż po dach mej zacnej czarnej foki. Chcąc nie chcąc, musiałam podjechać na Mikołowską. W ulubionym mym Szczytowaniu ostrzegali, że ‘korek, wszędzie korek’, nastawiłam się więc na samochodowe przepychanki. Nastawienie bowiem (te dobre, oczywiście) to jedyny klucz do przebrnięcia przez każdy korek.

Przesuwając się wolno Mikołowską do celu, zastanawiałam się już nad powrotem. A że mieszkam w Sosnowcu, w wielkopłytowym ‘apartamencie z widokiem na K-ce’, i słynę z opatrzenia sobie niezliczonej ilości dróg powrotu „tak w razie..”, powoli zaczęłam oceniać te najtrafniejsze:
– powrót na A4 i węzłem Murckowskim na S86 odpada – mówili, że zakorkowane,
– wjazd na Średnicówkę, tunelem lub nie, i S86 odpada – zakorkowane,
– przez Siemy jakoby za daleko.

Pozostały więc Bogucice. ‘Wjadę na Katowicką, Leopolda i już jestem na Dąbrówce’. Wyjeżdżając na Mikołowską, utknęłam, ale to przecież tradycja, więc nerwy do konserwy. Sokolska – stoimy. Doczekałam kolejnego Szczytowania w tym korkowisku, dowiadując się dokładniej, dlaczego stoimy. Stłuczka w tunelu. ‘Przecież jest jeszcze rondo, skąd więc taki korek?’ Mimo iż teoretycznie zapchany powinien być pas do skrętu z Sokolskiej w prawo, to stoją wszyscy. My na wprost też. Ano, drodzy Państwo, jak tu wjechać na skrzyżowanie na zielonym, skoro przed nosem sznur aut jadących prostopadłą Chorzowską w stronę tunelu/ronda. No.. ‘jadących’ to za dużo powiedziane. Stojących.

Na tym nastawienie moje (te dobre, oczywiście) się powoli kończyło. Problem wielki, ale czy rozwiązaniem, choć tylko częściowym, nie byłoby, aby panowie mundurowi stanęli na Chorzowskiej i wpuszczali na skrzyżowanie tylko tych, co pewne będzie, że pojadą dalej? Wówczas stałaby tylko Chorzowska, nie Sokolska. No może też prawy pas Sokolskiej… Ale zawsze coś do przodu. A tu solidarność korkowa, jak wszyscy to wszyscy.

Kiedy już przejechałam skrzyżowanie Katowickiej z Korfantego, kolejny ‘zonk’. Stoimy. Z powodu zwężki w okolicy Markiefki. Tu już jednak emocje opadły, gdyż czas spędziłam na zastanawianiu się, dlaczemu tuż za skrzyżowaniem ulica ta jest szeroka na dwa auta, a wszyscy stoją po lewej stronie. Może jakiegoś znaku nie zauważyłam? Nie jeżdżę tamtędy, to fakt.. Potem okazało się co się okazało, kto jeździ, ten wie 🙂
Z godzinnym opóźnieniem dojechałam do domu. Przynajmniej poznałam Katowicką 🙂

Krótko i na temat (ale nie obiecuję..)

Jestem Bromba. Mam fokę. Szusuję po tym świecie 3 rok, przemierzając w tę i nazad najbardziej oblegany fragment „Gierkówki” i „Wiślanki”, pokonując je – w zależności od posiadanego w danym momencie dziejowym środka transportu, natężenia i humoru – w czasie od 40 do 200 minut (no ok, w przypadku 200 minut to nie ja pokonuję, lecz jestem pokonywana).
Jako że o świstek uprawniający do kierowania starałam się hm.. jakiś czas, dlatego teraz staram się jak mogę, aby był on przy mnie jeszcze dłużej. No ale miało być krótko i na temat.. Postaram się opowiedzieć Wam kilka historii o tym, jak jeździ się po Śląsku, czym się jeździ i po czym (i nie chodzi tu o procenty). O sprawach techniczno-elektronicznych będzie raczej niewiele, bo się nie znam wcale, ale w naszym śp. Golfiku szyberdach naprawiliśmy, a to już chyba coś 😉